piątek, 12 listopada 2010

sam na sam z maszyną

Sama w to nie wierzę i ci wokół mnie też nie wierzą. Ja córka krawcowej od zawsze wyrzekająca się wszelkich kontaktów z maszyną do szycia, że co, że ja, nigdy w życiu! Namawiano mnie, nagabywano, popychano i nakłaniano, ale ja stałam murem przy swoim.
Aż w końcu przemówiła do mnie sama, wtedy gdy wszyscy stracili już wszelkie nadzieje:).
A mnie skusił patchwork i chęć zrobienia czegoś nowego, innego, sprawdzenia się czy dam radę. Maszynę jechałam pożyczać od cioci i w skutek tego dostałam ją od niej "w spadku". Dobrze mieć taką rodzinę po której można znaleźć wszystko co nagle okaże się niezbędne i konieczne:).
I tak to się zaczęło, a teraz w domu warczy i buczy, wczoraj szyłam calutki dzień:). Na początek coś prostego i dość szybko się robiącego-podkładki na stół.



Podkładki robię z myślą o gwiazdce, prezenty ode mnie w tym roku będą wyłącznie ręcznie robione:)




Jak na razie dwa komplety mam gotowe, w planie mam jeszcze kolorystykę czerwona i zieloną. Zaraz zaczynam dzisiejsze warczenie:)
Miłego dnia!

Świeżutkie właśnie skończone :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz