środa, 17 sierpnia 2011

prezent dla dwulatki

Tildą tego na pewno nie nazwę, bo tym samym obraziłabym te wszystkie z Was, które szyją piękne tildowe rzeczy. Ale aniołkami nazwać już je mogę. Chłopczyk i dziewczynka, jakby ktoś nie zauważył ;). Dla Emisi "kolega" i "koleżanka" - taki etap życiowy teraz przechodzimy :D. "Kolega" zaraz pierwszego dnia musiał "jechać do lekarza", bo ciocia za słabo rączkę przyszyła i odpadła :). A wszystko zapakowane w troszkę za dużą dla Małej torbę. Taka mi się uszyła, bo chciałam, żeby aniołki ładnie się w niej zmieściły.








A aktualnie, już od miesiąca bawię się w tapicera. Oj ciężka to praca. Stare PRL-owskie fotele z drewnianą podstawą. Jeśli ktoś wie co to politura, to jemu nie muszę mówić jak wygląda zdzieranie tego cholerstwa z drewna - mordęga. Ale jeden fotel już powędrował do właścicieli, gotowy i pachnący świeżutkim lakierem, pozostały jeszcze dwa. Następnym razem pokażę.
Pozdrawiam!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz