sobota, 7 lutego 2015

prezentowa sowa

Odkrywam ukrytą "twarz" sowiszcza, która dziś pojechała w podróż i już została :).
Tak wyglądała jeszcze nie nadziana.

 A tu już puchaty puchacz.

Zdjęcia robione już jakiś czas temu na szybkości i teraz dopiero przypomniało mi się, że nie zrobiłam jej ładnej sesji i poducha sowowa, również nie została obfocona, no zapomniałam i tyle.
A w tym tygodniu trochę marniej, bo uszyłam w całości jeden pokrowiec na krzesło, jeden nie skończyłam, a jeszcze dwa przyszpilkowane i przygotowane do szycia.



Kilka dni cierpiałam na zatoki i w ramach relaksu bawiłam się w heksagony. Dziergałam sobie mniejsze i większe, wykorzystywałam część zasobów resztkowych. Jeszcze nie wiem co z nich powstanie, ale coś wymyślę..., kiedyś :).




Jak to mówi mój Mężuś tysiąc pomysłów na minutę, wszystko zaczynam, ale niewiele doprowadzam do samego końca. Postanowiłam się poprawić, ale nie jest to łatwe, tak szybko coś staje się dla mnie nudne, a kończenie tego uciążliwe, a nowe pomysły takie kuszące :).
To tyle na ten tydzień.
Pozdrawiam cieplutko:).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz