poniedziałek, 8 listopada 2010

Łowy

Dziś wraz z moją siostrą wybrałyśmy się na "łowy" do miasteczka, w którym spędziłam pięć lat swojego życia studiując pilnie i zawzięcie:). Jako, że w moim rodzinnym mieście miejsc "do grzebania" raczej nie ma (albo o nich nie wiem).
Wszystkie rzeczy zakupione niemal za grosze.
Dwa kieliszki kryształowe-za kryształem generalnie nie przepadam, ale na kieliszki kryształowe choruję:).
Klosz do lampy-pół roku temu gdzieś wygrałam lampę, ale do domu nie dotarła już w całości, bo klosz się stłukł, a ten wpasował się idealnie i nad planowo nowa lampa wisi już w moim przedpokoju:).
Śliczna szkalneczka w niebieskie kwiatuszki-ona przemówiła do mnie od pierwszego wejrzenia.
Dwa motki włóczki-tego nigdy za wiele, a do zabaw plastycznych z dzieciakami jest rewelacyjna.
Dwie rolki tapety-fakt, że marnej jakości, ale były ładne, a tapeta nie koniecznie musi służyć do ścian:).
I słomkowe ozdoby choinkowe-sama takie chciałam zrobić, ale nigdzie nie mogłam dopaść słomek ze słomy:).


Gdy wchodziłam do domu złapał mnie listonosz dzierżąc w rękach moje paczki. Niedawno zamawiałam na allegro takie oto kolorowe cudeńka, prezentują się wspaniale:)
A oto dowód na to, że tapeta nie koniecznie zawsze wiąże się ze ścianą


I wszystkie rzeczy znalazły swoje miejsce zamieszkania, przytulne i ładnie urządzone:)


1 komentarz:

  1. Fajnie wygląda to obklejone tapetą pudełko. Ja również sporo rzeczy używam nie zgodnie z przeznaczeniem :)

    OdpowiedzUsuń